2/26/2014

addict.txt

Ciężko w to uwierzyć, ale przez ostatnie dwa dni, całe bite dwa dni w ogóle nie słuchałam muzyki. Staram się nie rozpraszać dźwiękami, kiedy mam coś konkretnego do roboty, bo zazwyczaj jest tak, że zajmuję się pierwszorzędnie napawaniem się brzmieniami, a reszta spada na tak zwany dalszy, a nawet najdalszy plan.
W efekcie teraz, po tych około czterdziestu ośmiu godzinach odstawienia, jestem zupełnie innym człowiekiem i tak, jak ostatnimi czasy narzekałam na brak czegokolwiek godnego do słuchania, tak teraz nowe płyty napływają drzwiami i oknami, a ja kompulsywnie je pochłaniam i chcę więcej. Autystycznie czuję się w słuchawkach, ale jednocześnie z każdą piosenką wypełniam się spokojem. Znowu jestem otoczona muzyką i czuję, że znowu wszystko jest na swoim miejscu.

2/22/2014

massive attack - euro zero zero.mp3


Myślami wracam dziś do swoich muzycznych korzeni, kiedy do porzygu słuchałam na zmianę Massive Attack z Portishead i to oni przewiercali mi głowę w trybie regularnym. Tekst "Euro Zero Zero" dalej śni mi się czasami po nocach.

bokka w krakowie.txt

Byłam wczoraj na koncercie Bokki, z którego to zamierzam dla nikogo innego, jak dla siebie napisać ekskluzywną relację. Wydarzenie miało miejsce w krakowskiej Fabryce - miejscu-zadupiu, do którego trudno dojechać, ale jeszcze trudniej stamtąd wyjść. Poważnie - mam słabość do Zabłocia, bo wszystkie imprezy, na których tam byłam, a wierzcie, byłam na wielu, wspominam doskonale, używając wielu słów-kluczy o nacechowaniu pozytywnym z pierdolnięcie, bawka, wiksa, fajoza na czele.

Od kiedy jestem związana bliżej ze światkiem półprofesjonalnego dziennikarstwa muzycznego, to włącza mi się tak zwane zboczenie zawodowe - cały koncert, od początku do końca, układałam sobie w głowie relację, którą potem mogłabym przedstawić, słowo po słowie i żałowałam, że nie mam w głowie aplikacji, która umożliwiłaby mi to zapisać od razu z doskoku - byłoby o wiele łatwiej, a tak to męczę się teraz i próbuję na nowo, najpierw dla siebie.

Stojąc ze znajomymi po lewej stronie, moje myśli zaczęły skupiać się symultanicznie wokół trzech wątków: samego zespołu, tłumu i chłopaczka, którego wyśledziłam wzrokiem.

Dawno nie widziałam na sali takiej frekwencji - Fabryka naprawdę pękała w szwach. W efekcie w wysokiej częstotliwości występowały ciągle przemieszczające się i przepychające typy z plebspiwami. Ogólny poziom lansu publiczności 75% - nie czułam się tam tak jak zazwyczaj w Forum Przestrzeniach na przykład (syndrom ubogiej krewnej został zniwelowany do minimum, yes). Moje szczęście do znajdowania się przy mistrzach dialogów, którzy nie mogą się zamknąć i odpuścić sobie przygłupie komentowanie tego, co widzą, niestety dalej trwa.
Najbardziej przerażają mnie bananowi ludzie na bananowych imprezach z uwagami typu "Ej, a kto to w ogóle gra?", "Czy to jest jeszcze support czy już kapela?", "Iść sikać? Siku mi się chce" wraz z nieustającym pitu pitu i kurwami na prawo i lewo. Na Bokce byłam świadkiem tęgich rozkminek płynących z wielu stron na jeden nurtujący temat masek noszonych przez zespół. Mentalne gimby zastanawiały się, dlaczego oni nie zdejmą masek: czy oni są aż tacy brzydcy, że się siebie wstydzą? Po co im te straszne maski?
Ja jebię. Maski są po to, bo to ich znak charakterystyczny, który robi przy okazji za zasłonę, tak bardzo potrzebną niektórym muzykom na scenie. Skoro kreują się na najbardziej tajemniczy zespół w Polsce, to trudno, żeby porzucili ten zamysł i to jeszcze na ich pierwszej trasie koncertowej. A poza tym gwoli ścisłości, to nie dokładnie maski, ale lustra - takie same, jakie znajdują się na okładce ich płyty i w większości zdjęć z materiałów prasowych promujących zespół. Dżizas.

Samym koncertem byłam bardzo mile zaskoczona. Zespół wszedł na scenę punktualnie, nagłośnienie było bajeczne, wyważona równowaga między wokalem a brzmieniem instrumentów, światła nienatarczywe - pod względem technicznym naprawdę nie ma się do czego doczepić. Niestety przez ponad godzinę zastanawiałam się, wpatrując się świdrującym wzrokiem w wokalistkę, bo skądś znam ten głos, skądś znam tą sylwetkę, skądś znam ruchy i nie dawało mi to spokoju. Sporo moich znajomych twierdziło, że w projekt Bokka zamieszana jest któraś z sióstr Przybysz, ale po obejrzeniu zespołu na żywo tą wersję w 100% odrzucam. Do głowy przychodzi mi od razu Novika i to na nią stawiałabym najwięcej, potem może Monika Brodka, Karolina Kozak albo DJ Patricia...? Liczę, że sprawa się jednak wyjaśni, ktoś łaskawy napisze odkrywczo nazwiska, bo nie lubię niepewności i oszczędziłabym sobie zastanawiania się w kółko, kto może się kryć pod lustrem.
Jest to o tyle trudniejsze, że Bokka nie rozmawiała z publicznością w standardowy sposób - komunikacja z widzami odbywała się na zasadzie wyświetlanego tekstu, co było niespodziewane i urocze, mimo swojej dziwności odebrałam to naturalnie, a oklaski i okrzyki zza barierek również mówiły same za siebie.
Bardzo dobrze wyglądała strona wizualna, na którą zwracam zawsze uwagę. Co prawda mistrzami w tej kwestii jest dla mnie zespół Skalpel, ale tu też przyjemnie patrzyło się na tło, a obrazy były bardzo dobrze dopasowane do utworów. W czasie wykonywania "Reason" zespół pokazał teledysk, który został wczoraj opublikowany na ich profilu na Facebooku. Bokka zagrała też jeden nieziemski cover Caribou po bisie i zaprezentowała 2 utwory bonusowe spoza debiutanckiego albumu.

Standardowo, jak to na każdym koncercie, znajduję sobie typka, którego obserwuję i zadurzam się na czas trwania eventu bez śmiałości by podejść i zagadać. Moja opcja na wczoraj to skrzyżowanie Justina Timberlake i najprzystojniejszego kolegi z mojego roku - 11/10, ale poza tym intuicja mówi mi, że znając moje szczęście ziomek był gejem.

Reasumując, wczoraj było pięknie. Koncertowo zespół wypada zdecydowanie lepiej niż na płycie, stwarzając nastrój zarówno do pogibania się, jak i do głębszej kontemplacji. Szkoda tylko, że żeby dobry polski zespół mógł zaistnieć dla szerszej publiczności, musi się zachwycić nim ktoś z zagranicy - w tym wypadku był to Pitchfork, ale to nie pierwszy taki przypadek, co tylko smuci i pogłębia naszą typową polską depresję. Dziękuję, pozdrawiam.

2/18/2014

nocna rozkmina o techno.txt

23:28

Dorota:
ej, jest nowa płyta Jeff Millsa.
myślę, że rozpierdoli łeb.

Agata:
to jest ten psychol?

Dorota:
nie, nie chodzi o Trynkiewicza...

Agata
kurwa. XD

2/14/2014

żałoba.txt

To miały być najlepsze walentynki w moim życiu, a zamiast nich mam na pocieszenie biszkoptowego omleta, flaszkę i piguły. Jimmy Edgar nie przyjechał do Krakowa ze względu na zatrucie pokarmowe. Moje życie jest zdecydowanie w rozsypce. I am a hot mess.

2/02/2014

oto burial.jpg

Niedawno król emocjonalnego dubstepu i Hyperdubu - Burial potwierdził swoją tożsamość. Nawet fotkę cyknął. Miało to zamknąć usta wszystkim zwolennikom teorii spiskowych i niedowiarkom, którzy przypisywali osobę Pogrzeba Skrillexowi, Four Tetowi, J.K. Rowling i Thomowi Yorke'owi.

Zdaje się, że Internet jednak wie lepiej i coś tu się jednak nie zgadza:

wpisujesz w google grafika "Burial", a tu nadal Four Tet. przypadeg?

ludzi z pitchforka nie oszukasz - ostatni komentarz
odpowiedź na klasyczne zdjęcie Buriala, gdzie widoczne ma tylko jedno ucho

pozdrowienia dla babci

każdy potrzebuje zmiany stylówki, czasami

tak było