11/29/2015

siłka.txt

Po post-kacowych sobotnich refleksjach, których ostatecznie na szczęście nie opublikowałam, przychodzi czas na urzeczywistnienie realnych obaw o mój wychuchany gust muzyczny (oczywiście eklektyczny; wysokie OMI; music trendsetter), od kiedy zaczęłam chodzić na siłownię. Chcąc dbać o swoje przemijalne fizis, skazuję się tym samym na doznania dźwiękowe, których nie doświadczam na co dzień i które nazywają się: Radio Eska / Open.Fm fitness - kręgi piekielne typu limbo.

Dzisiaj wchodzę do Platinium i już od razu mnie atakuje pasmo 50 Centa. Zanim jestem się w stanie przebrać, słyszę "Candy Shop" i "In Da Club", a co gorsza zaczynają przypominać mi się czasy, kiedy do tego tańczyło się na domówkach w gimbazie. Potem jeszcze dochodzi do tego "Bonnie & Clyde" Jaya-Z, a już po głowie chodzi mi słuchanie w zaciszu (przyciszu?) scrobblingowym Beyonce. Na razie #mnieśmieszy, ale jak tak dalej pójdzie, to cofnę się poziomem do juwenaliów: w wolnym czasie podrygiwać sobie będę do "Rhythm is a dancer", a zamulać do Adama Lamberta. Ale może na tym właśnie polega okazywanie ludzkości? #pytaniagraniczne

PS: Jeszcze nie słuchałam płyty Franciszka, więc recenzji nie będzie w tym tygodniu.

11/26/2015

pope francis.jpg


Wiadomością dnia, a zarazem leakiem tygodnia lub nawet miesiąca jest dla mnie nowy krążek Franciszka. Premiera "Wake Up!" była co prawda planowana na grudzień, ale jak widać hakerzy nie mają świętości i jakimś cudem trafia on do rąk najbardziej spragnionych już dzisiaj. Niech nie zmyli nikogo fakt, że płyta tagowana jest jako gospel - wtajemniczeni wiedzą, że spodziewać się należy mieszanki prawdziwego east west gangsta rapu pomieszanego z nurtami darkwave i surowego minimal techno. Nie od dziś bowiem wiadomo, że papież (choć stosunkowo nowy zarówno w stolicy piotrowej, jak i w tak zwanej branży muzycznej), jeńców nie bierze, a w tekstach prostymi słowami opisuje bolączki dotyczące zarówno sprzedajności i bling bling stylu życia  kolegów z Watykanu, pizdowatość swoich poprzedników (Benedykta i Jana Pawła II), nienawiść do polityki Polski oraz to, że dręczy go niska jakość produkcji piosenek kościelnych. Miodzio.

Z najwyższym szacunkiem umieszczam "Wake Up!" w swojej kolejce do odtwarzania. Oczywiście krążek dostaje bardziej uprzywilejowaną pozycję niż inne: myślę, że poleci w niedzielę w ramach "świętego dnia święcenia" i nie będę musiała odmawiać już pokuty przez najbliższą dekadę. Ament.

11/22/2015

Kanye is the new black.txt

Wczoraj Bjork kończyła 50 lat, dziś mija 5 lat od premiery "My beautiful dark twisted fantasy" Kany'ego Westa, którą Pitchfork słusznie ocenił na 10/10. (jak ten czas leci, boleję, bo jak dziś pamiętam oglądanie teledysku do "Monster" z Kubą na Azorach i dogłębne analizowanie jego fabuły). Zamiast tego wracam do trip-hopu i niezmiennie szczęka opada mi na twórczość Machinedruma. 


Od nadmiaru napływających informacji i bodźców dostaję rozstroju nerwowego, ale Kanye niezmiennie pozostaje najlepszym yeezusem, którego nosiła ziemia.