9/07/2014

autumn years.txt

Nieuchronnie zbliża się jesień, co łatwo poznaję po odkładających się na mnie warstwami pokładach melancholii, redukcji ilości lekkich, plażowych żartów i zupełnie odmienionej playliście na Foobarze / Spotify. Jest łzawo, smutnawo i czasami łagodnie.

Kompletnie utożsamiam się również z książkowymi bohaterami poszukującymi sensu w miałkiej rzeczywistości, sama uskuteczniając mocno metafizycznne dysputy w tak zwanym czasie wolnym i nurzając się dodatkowo w gęstych dźwiękach spomiędzy bristolu i downtempo. Konfrontacja z polskimi autorami powoduje powrót nieustannie aktualnej potrzeby stworzenia swojego debiutu literackiego - nikomu tak naprawdę niepotrzebnej książki, którą kupią z grzeczności rodzice / znajomi i która zaspokoi moje próżne ego. Pamiętam, że kiedyś przyśnił mi się nawet jej kompletny zamysł wraz z fabułą i genialnym zakończeniem, z którego nic nie pamiętam, cholera. W związku z tym robi się coraz bardziej jesiennie (w negatywnym tego słowa znaczeniu) i muszę zacytować Julię Szychowiak, która pisze:

Napisałam wiersz o wrześniu:

Wrzesień

No
kurwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz