Sezon w pełni. Właśnie przed chwilą wróciłam z Off Festivalu i tradycyjnie cała jestem smutkiem zamierzchłych momentów, jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało. Życie z perspektywy dzisiaj jest miałkie i lepi się do mnie w całej swojej powtarzalnej okazałości, a ja próbuję pozbyć się festiwalowego kaca i na nowo wdrożyć się do normalkorowego światka rutyny.
Do nadrobienia mam nie tylko kilka płyt i internety sprzed czterech dni, ale też kilka wspaniałych wykonawców, których jak co roku przywożę z Offa z zamiarem bliższego zapoznania się z nimi. Kwadrofonik, Susanne Sodflor, Peaking Lights Acid Test, Enchanted Hunters, Lautari, Algiers i Arto Lindsay & Band koniecznie.
Tegoroczna edycja w jakiś dziwny sposób mnie rozczuliła i jednocześnie uspokoiła oraz zdystansowała do rzeczywistości, pozwalając w pełni oderwać się od spraw, które ostatnio mnie męczyły. Mimo piekielnych upałów i niedospania, obecność bliskich ludzi okazała się miodem na moje serce, czyniąc te trzy dni w Katowicach naprawdę cudownym czasem. Do zobaczenia za rok, Off - wiem, że niezależnie od wszystkiego - będzie naj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz