Wczoraj Bjork kończyła 50 lat, dziś mija 5 lat od premiery "My beautiful dark twisted fantasy" Kany'ego Westa, którą Pitchfork słusznie ocenił na 10/10. (jak ten czas leci, boleję, bo jak dziś pamiętam oglądanie teledysku do "Monster" z Kubą na Azorach i dogłębne analizowanie jego fabuły). Zamiast tego wracam do trip-hopu i niezmiennie szczęka opada mi na twórczość Machinedruma.
Od nadmiaru napływających informacji i bodźców dostaję rozstroju nerwowego, ale Kanye niezmiennie pozostaje najlepszym yeezusem, którego nosiła ziemia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz